Miłkowice woj. wielkopolskie

Folklor Miłkowic i okolic

Folklor Miłkowic - stroje, zwyczaje,gwara.
Miłkowice leżały na krańcu ziemi sieradzkiej. Nie zachowały się do dzisiejszych czasów stroje noszone przez mieszkańców. Etnograf Oskar Kolberg na początku XIX przebywał na terenie Miłkowic. Uwiecznił w swoich zapisach zwyczaje, obrzędy, stroje i pieśni Miłkowic. Opis z 1843 roku dotyczący zapraszania gości na wesele.
"Zapraszanie gości na wesele miało uroczysty charakter. I w tym zakresie istniały tutaj lokalne zwyczaje, bardzo ściśle przestrzegane. Oto jak wyglądało zaproszenie gości w 1843 r. we wsiach Cielce, Ustków i Miłkowice leżących koło miasta Warty: Dwaj drużbowie pana młodego w modrych sukmanach zasunąwszy na ucho siwe czapeczki z czarnym barankiem, opasane wieńcem ziół naokoło, przystrojeni we wstążki białe i czerwone spływające z ramion, konno objeżdżają wieś zapraszając gości na wesele.
         
 Franciszek Łubieński - Strój sieradzki 1912 r. (obraz)
Kobiety nosiły stroje sieradzkie.  
Ważnymi elementami stroju kobiecego był wełniak i sukienka. Wełniak była to spódnica z doszytą sznurówką, wykonane z wełnianego, pasiastego materiału o czerwonym lub niebieskim tle. Wykończone były tasiemkami z aksamitu. Sukienki miały bardzo podobny krój do wełniaków. Były jednak wykonane z fabrycznej, gładkiej, kretonowej lub wełnianej tkaniny. Sznurówki sukienek ozdabiane były cekinami i pasmanterią. Na spódnice zakładano jeden z dwóch rodzajów zapasek do pasa: większe z samodziałowego pasiaka oraz fabryczne kretonowe wykończone koronką lub zdobione pasami kwiatowego haftu. Osobnym rodzajem zapaski były zapaski do odziewu. Wykonywano je tak, jak zapaski samodziałowe. Były jednak od nich większe i zakładano je na ramiona. Innym okryciem wierzchnim był kaftan z ogonem. Wykonywano go z jednolitego, czerwonego, granatowego lub ciemnozielonego samodziału. Zapinany był na pętelki, a zdobiły go czarne paski aksamitu.
Częstym nakryciem głowy były chusty występujące w dwóch rodzajach: domowej roboty zakończone frędzlami lub koronką wykonaną na szydełku oraz fabryczne różniące się kolorystyką o motywach kwiatowych lub tureckich. Innym rodzajem nakrycia głowy były czepce. Najbardziej rozpowszechnionym typem były tiulowe kopki. Obwiązywano je specjalnymi, jedwabnymi chustami – jedwabnicami. Strój uzupełniały paciorki: korale i naszyjniki bursztynów, zarówno prawdziwych jak i sztucznych oraz dynek – szklanych paciorków.
 Moja prababcia Jadwiga Szczepaniak w czepcu zwanym kopką i jedwabnicą zawiązaną na kokardę 
Zimą odzienie szyto z grubszych materiałów, najczęściej sukna, latem musiało być bardziej przewiewne. Zamiast płaszcza noszono grube wełniane chusty, którymi można było się otulić, a na bardziej reprezentacyjne okazje  dziergane ręcznie z własnoręcznie przędzonej wełenki. Latem narzucono jakieś kolorowe chusty na bluzki, aby ramiona nie były odkryte. Noszono też barwne chustki marynuski, z cieniutkiej fabrycznej wełenki. 
          
Kobiety w odświętnych chustach najczęściej własnoręcznie wykonanych, w stroju odświętnym z chustą zarzuconą na bluzkę i wstroju roboczym roboczym z nieodzownym fartuchem.   
W latach trzydziestych, kiedy już czepki zniknęły jako ozdoba głowy, kobiety w dalszym ciągu nosiły chustki. Codzienne, najczęściej białe, otulały szczelnie głowę ich właścicielek w czasie prac domowych i przy pracy w polu lub w ogrodzie. Była to chustka rogówka, gdyż kwadrat obrębionego materiału składano w trójkąt, wiązano z tyłu głowy, lub bardziej reprezentacyjne, kolorowe, wiązane pod szyją. Fartuch był nieodzowny przy pracach domowych. Dawniej, jak już wspominałam, był także dodatekiem do stroju odświętnego.
                                           
1.Rodzina Marlińskich z córkami i babcią Jadwigą Szczepaniak Babcia w kopce na głowie i fartuchu, jako zapasce. Ta malutka dziewczynka na kolanach mamy, to moja mama urodzona w 1920 roku.     
2.Rodzina Osiewałów, seniorka rodu w chustce  rogówce i fartuchu   
   
 
Część zdjęcia, tyle się zachowało, rodziny Szczepaniaków koniec XIX wieku. W górnym rzędzie Jadwiga z d. Miszczak i Walentety Szczepaniakowie z synami Stefanem i Józefem. Mężczyżni w garniturach ale Jadwiga w dalszym ciągu w stroju z elementami folklorystycznymi.

Buty
noszone były do kościoła, na odpusty, w czasie wyjazdu na jarmarki czy targi. Zamawiano je u szewca. Na co dzień noszono trepy – obuwie na drewnianych podeszwach, latem klapatyny z wolna piętą, a zimą pełne. Często też latem chodzono boso.

Mężczyźni nosili garnitury, różnych fasonów i krojów, takie jak dyktowała moda i zasobność kieszeni. Wielu nosiło wąsy, sumiaste lub krótko przystrzyżone. Dziadek jeszcze opowiadał o płóciennym ubraniu, jakie nosił w dzieciństwie, gdy pasał krowy. W każdym domu był warsztat tkacki i kobiety tkały płótno na przyodziewek i prześcieradła. 


Józef Osiewała z małżonką, pierwsza połowa XX wieku


Święta - Obrzędy – Zwyczaje

Święta Bożego Narodzenia
Do Świąt przygotowywano się cały adwent przez codzienne uczestnictwo w mszy adwentowej - roratach. Roraty odprawiane była o świcie. Wyziębiony kościół ledwo połyskujący światłem świec, motywował do pokuty i rozmyślań. Wiązało się to też z przestrzeganiem postu. Nie jedzono mięsa ani jego przetworów. Spożywano tylko kapustę kiszoną, groch, ziemniaki, kaszę, śledzie.
Wigilia. Wczesnym rankiem przygotowywano już potrawy wigilijne. Dom pachniał grzybami i kapustą, suszem, ciastem. Pilnie obserwowano, kto będzie pierwszym gościem, gdy to był mężczyzna wróżono pomyślność dla domu i wierzono, że zacielone krowy urodzą byczki.
Tradycyjnie wieczerza wigilijna rozpoczynała się wraz z pierwszą gwiazdką połyskującą na niebie. Przy stole gromadziła się cała rodzina. Najpierw śpiewano kolędę, dzielono się opłatkiem, składano życzenia. Na stole, przykrytym białym obrusem, pod którym ukryte było sianko, stawiano postne potrawy, zupę grzybową, smażone grzyby, kapustę z grochem, makiełki, ryby na różne sposoby przyrządzane, kompot z suszu. Musiało ich być 12 i każdej należało spróbować. Ustawiano też jedno nakrycie więcej niż było uczestników wieczerzy. Przeznaczone było dla niezapowiedzianego gościa. Wspominano członków rodziny, którzy już odeszli. Po kolacji śpiewano kolędy. W opłatku, który przed Świętami przynosił organista, zawsze znajdował się jeden kolorowy, który przed północą zanoszono zwierzętom.
Późnym wieczorem domy odwiedzali kolędnicy zwani „wilijorzami”. Byli to młodzi mężczyźni i chłopcy, przebrani za anioły lub diabły, którzy odwiedzali domy. Śpiewali kolędy, wypytywali dzieci, czy były grzeczne budząc w nich głębokie przerażenie. Dostawali od gospodyni kilka złotych, lub jedzenie.
Choinka. Najpierw dokładnie sprzątano i zdobiono mieszkanie. Wieszano pod sufitem pająka w kształcie żyrandola. Zrobiony był cały ze słomy. Dekorowano też mieszkanie gałązkami świerku lub sosny, które ozdabiano jabłuszkami, orzechami i wykonanymi własnoręcznie ozdobami. Później przyszła moda na choinki. Ozdoby na choinkę wykonywało się własnoręcznie - pawie oczka, gwiazdki, koszyczki na orzechy, łańcuch z bibuły, jeżyki.
Oto moje dziecięce wspomnienia: - Choinka stała na wprost okna - zawsze była ubierana bez względu na okoliczności – opleciona kolorowymi łańcuchami, kusząca jabłuszkami i orzechami w koszyczkach papierowych misternie przycinanych i zwisających w kształcie siatki na gałązkach, ze świeczkami w lichtarzykach i cukierkami jak sople lodowe. Postarał się o nie wujek An, który wrócił już do domu z niemieckiej niewoli i wspólnie z nami przygotowywał ozdoby choinkowe.
Pierwsza pasterka po wojnie odprawiona była już w 1945 roku. Odprawiał ją ks. Wacław Gawrysiak. Uczestniczyłam w niej i było to dla mnie wielkim przeżyciem. Przed dwunastą mama nas obudziła, ubrała i rodzice ponieśli swój przychówek na rękach do kościoła, gdyż zupełne dobudzanie było nieco utrudnione ze względu na porę. I słusznie postąpiła, gdyż do dnia dzisiejszego obraz tej pasterki mam w pamięci.
Kościół był pełen ludzi. Przyszli tutaj chyba wszyscy. Nie było ławek, więc stojąc zapełnili nawy boczne i całą przestrzeń nawy głównej. My staliśmy blisko drzwi wejściowych, potężnych i majestatycznych. Rodzice wznieśli nas do góry trzymając na rękach abyśmy mogli widzieć wnętrze świątyni. Żyrandol płonął blaskiem świec, paliły się też świecie na ołtarzu, a okna czerniały tajemniczością nocy. Kościół zalegała cisza obrzucana obłoczkami pary, gdyż ziąb wziął świątynię w swoje panowanie. Przerywały ją tylko niekiedy chrząkania i pokaszliwania wiernych.
Raptem zagrzmiały organy! Kościół wypełnił się mocą kolędy „Bóg się rodzi”, po raz pierwszy po wojennej pożodze. Ludzie płakali nie kryjąc wzruszenia, a później wszystkich złączył wspólny śpiew, przepotężny splot męskich i kobiecych głosów rwących się z głębi serc dziękczynieniem za to, że przeżyli, pamięcią o tych, którzy zginęli. Niósł się pod kopułę kościoła, przywierał do dłoni Świętych tamże uwiecznionych i wracał uświęceniem tradycji, bratając ludzi. Ksiądz przy ołtarzu w ornacie przechowanym przez parafian przez czas okupacji, jawił mi się jak wysłannik nieba, gdyż nigdy jeszcze takiego nocnego obrzędu nie widziałam.
Mój braciszek po pierwszym oszołomieniu natychmiast zasnął - gdyż tak, dopóki nie podrósł, działała na niego muzyka organowa, a ja dotrwałam do końca obserwując i chowając wszystko w głębi swojego małego serca. Nigdy więcej tak pięknej pasterki już nie widziałam ani nie słyszałam tak, potężnego i wyrazistego brzmienia kolęd.
Święty Szczepan – II dzień Świąt Bożego Narodzenia.
W tym dniu panował zwyczaj przynoszenia do Kościoła owsa, który poświęcał ksiądz. Ziarnem, a nawet grochem, obsypywano się wzajemnie, rzucając również i w księdza, kiedy zbierał pieniądze na tacę, ale najbardziej obsypywano dziewczęta. Zwyczaj ten czyniono na pamiątkę ukamienowania świętego Szczepana.
Bardzo ciężko znosił to mój tato, który miał łysinę. Nikogo nie oszczędzano, a uderzenie w głowę, szczególnie, gdy rzucano ziarno z chóru, bywało bolesne. Miał to być środek magiczny zapewniający pomyślność, bogactwo, urodę i powodzenie. Cześć poświęconego owsa gospodarze podawali koniom i kurom „na szczęście i żeby nie chorowały” a resztę zachowywano do wiosennych siewów.
Święto Trzech Król
W ten dzień święcono w kościele kredę, którą przynoszono do domu. Pisano na drzwiach na pamiątkę trzech mędrców litery K+M+B, pod spodem datę. Była to deklaracja wiary i zapewnienie sobie pomyślności – „Niech Chrystus błogosławi ten dom.”
Święto Matki Boskiej Gromnicznej
2 lutego obchodzono święto Matki Boskiej Gromnicznej. Kobiety niosły na mszę gromnicę, aby została poświęcona. Moja babcia jeszcze bardzo była przywiązana do tej tradycji. Gromnicę później podawano konającemu na znak wiary, a także miała chronić od nieszczęść ludzi i dobytek. Podczas burzy zawsze zapalano gromnicę i stawiano ją na oknie. Dzień Matki Boskiej Gromnicznej przepowiadał pogodę - "Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze".
Tłusty Czwartek
Jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem. Tego dnia gotowano niegdyś bardziej obfite i tłuste jedzenie, z większą ilością mięsa i smażono specjalne ciasta: pączki i chrusty (faworki). Wieczorami młodzież przebierała się za dziadów, żydów, cyganów. Przebierańcy obchodzili sąsiadów prowadząc śmieszne dialogi i urządzając różne figle.
Ostatki
Ostatni wtorek przed Wielkim Postem był czasem hucznych zabaw kończącym okres karnawałowy (zapusty). Tego dnia, podobnie jak w Tłusty Czwartek, gotowano lepsze i bardziej obfite jedzenie: barszcz, kapustę, wieprzowinę, kiełbasę, smażono pączki. W czasie Ostatków obchodzono wieś z maszkarami: chłopcy przebierali się za babę z dzieckiem i dziada, cygana, cygankę, żyda, diabła, śmierć. Taki orszak częstowano jedzeniem, pieniędzmi, wódką.
Zapusty na naszym terenie zaraz po wojnie obchodzone były radośnie. Pamiętam jeszcze herodów. Chodzili chyba w ostatni dzień karnawału, a może w tłusty czwartek?! Centralną postacią był niedźwiedź obwiązany słomą. Razem z nich chodzili jacyś przebierańcy i muzykant przygrywający na akordeonie. Niedźwiedź porwał mamę do tańca. Inni nacierali widzów, których udało im się podejść, sadzami. Dostawali za to, że odwiedzili domostwo, datki pieniężne lub jakiś poczęstunek. Kiedy już obeszli wieś, urządzali zabawę?
Wielkanoc
Obchody świąt zaczynały się już od Niedzieli Palmowej. Kobiety przynosiły do kościoła do poświęcenia umajone wiązanki wierzby z baziami. Po powrocie do domu zatykano je za obrazy. W Wielki Piątek w kościele milkły dzwony i rozlegało się terkotliwe bicie w kołatki. W Wielką Sobotę święcono w kościele wodę i ogień. Przynoszono do domu w butelkach wodę, do której wkładano nadpaloną gałązkę i święcono dom, resztę wody przechowywano najczęściej na oknie za doniczkami z kwiatami. Do kościoła niesiono święconkę. Koszyczki zapełniano jajkami malowanymi na kolorowo w listkach cebuli lub młodego żyta . Kładziono też plaster szynki, kiełbasę, ciasto oraz chleb, sól i pieprz.
Niedziela Wielkanocna zaczynała się od rezurekcji. Po powrocie do domu wszyscy zasiadali do uroczystego śniadania. Dzielono się poświęconym jajkiem, składano sobie życzenia. Na stole królowała szynka i baby wielkanocne. W Poniedziałek Wielkanocny, zwany także „lanym poniedziałkiem” polewano się wodą. Nie oszczędzano nikogo, a szczególnie dostawało się młodym dziewczętom.
Zielone Świątki
Zesłanie Ducha Świętego było świętem kościelnym, ale także ludowym. Dom i podwórko w tym dniu należało zaścielić tatarakiem. Chodziło się po tatarak za drugi lub trzeci most. Przynoszono wtedy także do domu biały piasek znad rzeki, którym sypano wymiecione wcześniej podwórko. Tatarak wstawiano do wazonów, lub majono nim ściany, zatykając go za obrazy. Pachniał bardzo intensywnie, co stanowiło o uroku tego święta. Przygotowywano także ciasta, ja najbardziej pamiętam drożdżowe z kruszonką, gdyż najbardziej mi smakowało.
Boże Ciało
W dzień Bożego Ciała odbywała się uroczysta procesja do czterech ołtarzy ustawionych pod gołym niebem. Ołtarze przybierano zielonymi drzewkami, najczęściej brzózkami, których gałązki po zakończeniu procesji obłamywano i zanoszono do domów, by zatknąć je w strzechę, włożyć za obraz Miały chronić przed burzami, gradem, szkodnikami. Procesja, choć tylko wokół kościoła, odbywała się także w czasie oktawy Bożego Ciała ("oktoby") .
Moje wspomnienia wywodzą się z czasów powojennych: „W dzień Bożego Ciała cała asysta ustawiła się pośrodku kościoła. Od reszty wiernych oddzielały ją płomyki świec trzymanych w rękach przez niewieści szpaler. „Światło” rozdzielał przed procesją cechmistrz Stępiewski wybierając do tej posługi kobiety według swojego uznania. Młodsze chowały się w tłumie, ale starsze przyjmowały na siebie ten obowiązek z godnością. Ludzie wypełniali nawę główną kościoła śpiewając pieśń „Bądźże pozdrowiona Hostyjo żywa…” przy rozgłośnym akompaniamencie organów. Ksiądz wzniósł już monstrancję w górę, podtrzymywany pod łokcie przez najbogatszych we wsi gospodarzy na wypadek, gdyby osłabły jego strudzone ramiona. Rozciągał się nad nimi ozdobny baldachim niesiony przez czterech mężczyzn. Procesja ruszyła przy dźwiękach jedynego dzwonu, jaki pozostał, gdyż inne przetopiono na niemieckie kule, i sygnaturki świergocącej cieniutkim głosem, wprawianej w ruch przez panią kościelną. Dużym dzwonem zajmował się jej mąż, pan Smyczek stojąc u głównych drzwi kościoła i pociągając rytmicznie za gruba linę. Odsunięto przezornie dębową belkę wzmacniającą wielkie drzwi, gdyż niejeden parafianin nabił sobie guza wchodząc do kościoła i w porę nie unosząc nabożnie oczu.
Na czele procesji kroczył człowiek z krzyżem, później kobiety z obrazami, panny „poduszkowe”, dziewczątka z koszyczkami kłaniające się księdzu raz po raz. Rzucając płatki peonii do jego stóp wymawiały słowa – Święty, Święty, Święty! Odnosiło się to do ukrytego w monstrancji Najświętszego Sakramentu, ale mnie wtedy wydawało się, że czczą w ten sposób księdza! Obok podążał organista, który zdążył zbiec już z chóru. Chwilowy brak jego obecności, gdy cichły organy, wypełniał mój tato, który już wcześniej schodził na dół, aby swoim donośnym głosem wodzić rej w kontynuowaniu pieśni i ustrzec śpiewających przed zmianą tonacji. Za czołówką kroczyła cała ciżba ludzka, która falami wylewała się powoli z kościoła.
Podążaliśmy zgodnie do Ołtarzy wciśniętych we wnęki bram, obstawionych zielonymi brzózkami, przybranych kwiatami, oddzielnie przez każdą wieś należącą do parafii. Pierwszy znajdował się na wprost plebanii, drugi usytuowany był na ganku u naszej koleżanki Eweliny, następny przed remizą strażacką na
Straż przy Grobie Pańskim w kościele w Miłkowicach Krzyżówkach, zawracaliśmy i znowu podążaliśmy przez wieś zatrzymując się przy bramie Ruszczyńskich, a stąd już do krzyża, gdzie był usytuowany ostatni Ołtarz. Przed każdym z nich odbywała się należyta celebra - Ewangelia odśpiewana przez księdza, następnie gorliwy odzew chóru kościelnego, cieniutkie dzwonki ministrantów i ruszaliśmy dalej przy trzasku łamanych gałązek brzozowych zabieranych do domów, aby chroniły przed piorunami w czasie burzy.”
Wigilia i dzień św. Jana Chrzciciela (23 i 24 VI)
Obyczaje związane z tym dniem obracały się przede wszystkim wokół wody i ognia. W wigilię świętego Jana Chrzciciela (w nocy z 23 na 24 czerwca) palono ogniska nad Wartą. W obrzędach brała udział przede wszystkim młodzież. Starsi oraz dzieci jedynie im asystowali. Śpiewano piosenki, chłopcy współzawodniczyli w skakaniu przez ognisko; następnie wspólnie tańczono i biesiadowano. W wigilię świętego Jana przed zachodem słońca dziewczęta puszczały na wodę wianki - w zależności od tego, w którą stronę popłynął, wróżono skąd miał przyjść wybranek jej serca.
Matka Boska Zielna (15 VIII)
Matką Boską Zielną nazywa się dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W tym dniu świecono zboża (pszenicę, żyto, jęczmień, owies), groch, len, dawniej także mak oraz zioła.
Zwyczaje żniwne
Po zakończeniu żniw i zwiezieniu do stodoły zboża, odbywały się dożynki, uroczystość, która wieńczyła zarówno trud żniwiarzy jak i całoroczną pracę rolnika.
Plon, niesiemy plon w gospodarza dom! Aby dobrze plonowało,po sto korcy z kopy dało!
Otwieraj, panie, szeroko wrota niesiem ci wieniec ze szczerego złota.
Zaściełaj, panie, stoły i ławy, idzie do ciebie gość niebywały.
Plon niesiemy plon...
Do kościoła przynoszono wieńce splecione ze zbóż, a po południu w remizie strażackiej występowały zespoły ludowe, odbywała się zabawa taneczna.
.
Ustanowienie przez kościół chrześcijańskiego Dnia Zadusznego nastąpiło dość późno, bo dopiero pod koniec X w. (jego rozpowszechnianie zaś w drugiej połowie wieku XI). Ludzie wtedy odwiedzają cmentarze, aby ozdobić groby kwiatami, zapalić znicze i pomodlić się w intencji swoich zmarłych. Święto ma charakter religijny. Jest to wyrazem pamięci oraz oddania czci i szacunku zmarłym. Następnego dnia po Wszystkich Świętych w Dzień Zaduszny (2 listopada) obchodzony jest dzień wspominania zmarłych zwany Zaduszkami).
Na nowym cmentarzu w Miłkowicach w tych dniach groby przybrane są kwiatami, płonącymi zniczami. Odprawiane jest nabożeństwo. Rodziny zbierają się przy grobach bliskich zmarłych.
Wigilia św. Andrzeja (29 XI)
Wieczorem w wigilię świętego Andrzeja w jednym z domów zbierały się dziewczęta. Podczas tych spotkań wróżyły. Wróżby dotyczyły przede wszystkim zamążpójścia. Do jednej z najbardziej znanych wróżb należało lanie na wodę wosku (ołowiu lub cyny): kształty czy figury wyciągano i oglądano pod światło, na podstawie ich cienia wnioskowano o pomyślności bądź nie, wróżby (cień o zarysach ludzkiej postaci wróżył zamążpójście).
Odpusty w Miłkowicach Parafia św. Mikołaja Biskupa w Miłkowicach odbywa odpust ku czci św. Mikołaja Biskupa - 6 grudnia. Odpust bywał bardzo skromny, mimo, że kościół jest pod wezwaniem św. Mikołaja. Odpust obchodzony w ostatnią niedzielę sierpnia ku czci Matki Bożej Pocieszenia był bardzo okazały i uroczysty.

  
Gwara okolic Miłkowic
Jedynym tekstem gwarowym do tej pory znanym, jest zaproszenie na wesele - Oskara Kolberga z 1843 roku. Dzisiaj gwara zanikła, ale starsi ludzie jeszcze używają niektórych zwrotów i wyrażeń zachowanych w pamięci. Część mieszkańców posługuje się językiem będącym mieszaniną gwary i języka literackiego. 
 
W 2006 roku w miesiącach maju i czerwcu Organ Towarzystwa Miłośników Języka Polskiego wydał publikację autorstwa Bogusława Dunaja, Kraków UJ traktującą o gwarze tych okolic.
Przykłady wyrażeń i zwrotów gwarowych:
- Jo to pamiętałam dużo takich przyśpiewek, ale tero to się wszysko zapómni. (J);
- ... dwie siostry były, no to jedna to już z mężem poszła troche osobek, ale ta jedna jeszczybyła ['została'] (L).
- Pani, niektóre to były, że nie kozały się całować [brak: w rękę], ale niektóre to nicpote były. (Z).
- Anó, że nie pamintosz, ale jo pamintóm ... (M);
- Jo to może już nie doczekam, ale pani to jeszczy doczeka. (Śd);
- Bo gdzieińdzi móg spiwać, ale we wesele swoje to nie, nie śpiwoł nigdy. (Śd);
- Już teroz przed samóm wojnom to było, ale przód to nie buło. [sic!] (G);
- Jo troche chodziłam, ale jo dużo nie chodziłam, nie. - - Wiym, że ja pójde na te piekielne mynki, ale ze swoji własny rynki (D);
- No, kaszanka, z dawien dawna już troche było tegó wyrobu, ale nie tyle co tam [brak: teraz jest] (B);
- już jest poszerzóne kawoł, ale jeszcze nie wszystko. (L);
- No, były to żelazne [pługi], ale już [zam. jeszcze] nie tak usposobione jak teraz (TG);
- Bo przecież w majontkach już były maszyny, ale to dla chłopa przecintnygo to było niedostympne (Kś);
- Kiedyś to mówióm, ale to już dawno dawno... (Ł).
- No łostatki sóm do dnia dzisiejszygo, w niewielu miejscowościach, ale się jeszczy utrzymujóm,
ale to już się dzieci tym zajmujóm. (J);
- Ji te Herody [brak: chodziły], ale to już teroz przed samóm wojnóm to było, ale tam przód nie
było. (G);
- Wszystko troje się bawiło, nikt tam nie chcioł jiś na tóm parafje , ale syn tak, ale że byłby był wiedzioł, jak tam jest, to by się nie zgodził. (B);
- Już nawet nie pamintam, co to było, ale mi opowiadała o jednym, że znal las, ale co zaś się zro-
biło, co miał na śwjecie, to nie pamintóm wcale tegó. (ZM).
- I teroz tyż sóm [pierzaki], ale... (Str);
- Tylko jak Pan Bóg śmierci nie do, to sie żyje, ale ... (Mł);
- Siedzi, rozmowio, ale to jest wszystko... (G);
- Dziadki łopowiadali, jak tam było, ale." ( G),
- No ji podobnież tylko, ale móndre tyż były, zeszed z tego pojazdu ji wzión kaminia ... (Sk);
- '" było po odpuście, jo miałam ciasto, ale to u nos już było okropnie, to było w trzydziestym dziewióntym. (L);
- ludzie mówi nad ścieżkóm leży taki duży pies, z łańcuchym, ale tyn łańcuch to sie tak błyszczoł, (Sk);
J- i żeśmy całóm wojne tu przebyli, nó nie w tym domku, bo tyn domek to żeśmy sobie pobudowali, ale los mój był (Mł);
- Takigó my mieli kónia, widzi pani, to nóm zazdrościli ludzie. Taki siwy był, pani…A tyn dziadek tak patrzy, ale powiada tak... (Sk);
- ... już w kóńcu to już tyle lot już nic z tych krów nie było, tylko sie trzymało z jednygo gnoju, ale tam jeszczy jedyn chłop tyż tak narzykoł, ale mówi tak ... (Sk);
- ... dzieci zostawie sierotamy ji teroz, nic wim co, ale mówie ... (Mł);
- Dopiro po pół godzinie ocucił, ale mówi tak: ... (Sk).
- U bałora żym pracowoł ji tam już się człowiek najod, nó, prze darmo się pracowało. No ale chocia ju wypranie było ji jedzynie było (B);
... Razym z tymi dziećmi nimieckimi chodził. Ale zaś mu nie kozali, bo do Polski wrócili, ale óni tam jako że byli, nó musioł chodzić tyż do szkoły. (M)
26. 08. 2012 Miłkowice w godzinach rannych, przygotowane do odpustu.
237
z odcieniem przyzwolenia:
- Tak było [sic!] straszne przeżycia. Ale jakoś się żyło ... (D).
- ... jak jakieś winksze dwory były, to kobity tyż chodziły do roboty, tyż. Ale to już takie było uwijanie, że w dómu zrobić ji na pańskie jiś jeszcze. (D);
- To jeszczy takie było już pochylóne [drzewo], na zimi singały gałęzie. Ale tyn, co mi pómogoł, powiado: jo podepre. (Ł).
- ... ji tam do końca wojny żeśmy przesiedzieli. No ale tam nie było przyśpiewków żadnych. (B);
- Tak, to nigdy dzieci [brak: nic bralam], to zamkłam ji siedźta w dómu, trudno. Ale do roboty musiaam jiś, u Mimca. (B);
- ... tyn dziedzic był Nimjec ji tyn był Nimjec. Ale w Polsce przed wojnóm to gdzie słómiany dach,
to Polok, a gdzie dachówka, blacha to był Szwab. (Brz);
   
- To powiadajóm, że nie tylko [brak: to robili]. ale monstrancje z kościoła brali ji przez jakiś most przeganiali te łowce ... (Str); 
 
Wykaz skrótów nazw wsi, z których pochodzi materiał cytowany
B - Brodnia ŁP - Łęg Popowski Str - Strachocice
Brz - Brzeg Ł - Łyszkowice Śd _ Siedlątków
D - Dzierżązna M - Mikoła jewice T _ Tomisławice
J - Glinno MI - Miłkowice ID - Tądów Dolny
I - Jeziorsko OW - Ostrów Warcki TG -11 Tądów Górny
(ś - Kościanki p - Popów Z - Zakrzew
- Lubola Sk - Skęczniew ZM - Zaspy Miłkowskie
wszystkie miejscowości położone są nad Wartą, między Sieradzem a Turkiem.

Słowniczek wyrazów gwarowych
Wyrażenia i zwroty charakterystyczne dla Miłkowic
alament - alimenty, ustalone polubownie środki na utrzymanie osób sędziwych rodziców, którzy przepisali gospodarstwo na dzieci.
balia – drewniane naczynie do prania bielizny. Wykonane było z drewnianych klepek, okrągłe, płytkie, szerokie. Podobnie jak beczka balia miała obręcze drewniane (z leszczyny) lub z taśmy stalowej zwanej bednarką. Rzemieślnik wytwarzający balie nazywał się bednarzem.
bandaże - pasy materiału przyszyte do czepka i wiązane pod szyją
blacha - płyta pieca kuchennego, także brytfanna
buldynes - krzew ozdobny, kalina koralowa
chłopka – sukienka odcięta w pasie, z suto marszczonym dołem
cebrzyk, ceberek – okrągłe naczynie z klepek, zwykle o dwóch uchach, drewniane wiadro
cechmistrz – człowiek stojący na czele cechu, tutaj nazwa używana była w stosunku do parafianina rozdzielającego świece przed procesją. Była to funkcja honorowa przydzielona za zasługi w organizowaniu pielgrzymek do Częstochowy.
cembrowina - betonowy krąg studni
centryfuga - urządzenie do oddzielania śmietany od mleka
dulary – dolary
dymadło – dmuchawa służąca do rozpalenia i utrzymania żaru ognia na kotlinie
dyszel - drewniana belka sztywno połączona z przednią osią wozu konnego
dziabka – ręczne narzędzie do kopania ziemniaków, zwykle o trzech tępo zakończonych zębach lub do usuwania chwastów o płaskim ostrzu
fajerki - rodzaj obręczy żeliwnych przykrywających otwór w płycie kuchennej. Można je zakładać i zdejmować przy pomocy haczyka, czyli hakowato zagiętego drutu z rączką. Zastosowanie fajerek umożliwiło stawianie bezpośrednio na ogniu garnków różnej wielkości i regulację ilości docierającego do nich ciepła.
falbanek – stół na metalowych nogach z drewnianym blatem, warsztat ślusarza
farbka – niebieska farbka do bielizny pogłębiająca jej biel
faska- rodzaj małej drewnianej beczułki zwężonej u dołu służącej do przechowywania produktów.
gable - widły z długimi zębami zakończonymi kulkami, przeznaczone do rozrzucania roślin okopowych.
ino tylko - troszeczkę
kartoflak – placek pieczony na blasze z ziemniaków
kierzynka - urządzenie do wyrobu masła
kipa – wysoki wyplatany z wikliny kosz z rączkami do trzymania po obu stronach
klepać - rozpłaszczać, wyciągać krawędź przez bicie młotem w celu naostrzenia, w rozgrzane żelazo.
kluszczonka – woda po gotowaniu klusek
kłonica -jeden z czterech drążków umocowanych na osiach i przytrzymujących drabiny albo skrzynię wozu konnego
kłósie, kłosie – górna część snopa
komendy wydawane koniom - hejtta !, wiśta, wio, nazad, prrr - co oznaczało - po kolei - w prawo, w lewo, do przodu, do tyłu, stop
knowie – dolna część snopa
kopanka- dzieża, duże, drewniane naczynie do rozczyniania ciasta na chleb lub placki
koryto - podłużne naczynie gospodarskie służące do podawania pożywienia i wody zwierzętom
kółko – kołowrotek do przędzenia wełny lub lnu
kumcia- matka chrzestna w stosunku do ojca chrzestnego i do rodziców dziecka lub matka dziecka w stosunku do jego rodziców chrzestnych. W grupie znajomych wszyscy byli kumotrami, gdyż mieli małe dzieci i prosili się nawzajem, dlatego często wobec siebie używali form kumcia, kuma, kumoszka.
kulka – kijek z naturalnym haczykiem przeznaczony do podbierania zboża
kupka, kopa –złożone w stertę siano, słoma itp. lub snopy zboża ustawione w określony sposób
lacha – duża laska noszona przez strażnika wiejskiego w czasie pełnienia nocnego dyżuru.
latoś – w tym roku
ligawka - fujarka, rodzaj flecika wykonanego z mokrej kory wierzby lub łozy z bocznymi otworami i ustnikiem
luśnia - część wozu drabiniastego, drążek drewniany (z twardego drewna) zamontowany (przy pomocy żelaznego pierścienia) na zewnętrznej części osi przedniej; w jego górnej części znajduje się bolec, na którym zawieszona jest drabina; służy jako wzmocnienie kłonicy przedniej, która, ze względu na duże siły rozpierające drabiny, sama nie wytrzymałaby ciężaru ładunku
łęcina - łodyga, nać kartofli; łęt
mlostka– kamienny garnek do mleka, śmietany
mogieła, mogiła – kopiec do przechowywania ziemniaków
murlanka - zabawa w chowanego, gdzie jeden z uczestników murla, czyli zamyka oczy, a pozostali chowają się. Zadaniem murlającego jest odnalezienie biorących udział w zabawie
odganiać krowy – gnać, pędzić je na pastwisko
orczyk – drążek przy wozie służący do zaczepienia uprzęży
pancergrab- rów przeciwpancerny
płachta - mocny, lniany, ok. 2 x2 metry kawałek materiału, który służył do noszenia na plecach trawy , siana
pochwoluny - skrótowa forma „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”
pomyje - woda po myciu naczyń, z resztkami jedzenia, bez środków chemicznych, którą zalewno karmę świń
potraw – drugi pokos trawy
redlina - wałek ziemi ukształtowany sadzarką lub obsypnikiem, np. w uprawie ziemniaka. Dawniej redliny formowano za pomocą radła.
riuszka - mocno przymarszczona lub plisowana falbanka z cienkiej tkaniny
sąsiek - miejsce na zboże w stodole
sień - pierwsze pomieszczenie od wejścia, prowadzące do innych pomieszczeń
siundy - nosidło, koromysło, drewniany przyrząd do noszenia ciężarów, najczęściej wiader z wodą. Ma kształt pałąka z wycięciem na szyję zakładanego na ramiona; dwa ciężary o zbliżonej wadze wiesza się na hakach na obu końcach pałąka, dzięki czemu zachowuje się równowagę.
słupek – ozdobny, dość wysoki, stojak na kwiaty, najczęściej zwisające
studniarz - ten, kto trudni się kopaniem lub pogłębianiem studni.
sygnaturka – mały dzwonek dzwoniący dziesięć minut przed nabożeństwem;
także dzwonek wiszący przed drzwiami zakrystii i oznajmiający wejście księdza
ściernisko – pole po skoszeniu zbóż, z pozostawionymi dolnymi częściami roślin
śruta - pasza dla trzody
tara - tarka, przyrząd do prania ręcznego, prostokątna blacha falista, oprawiona w drewnianą ramę, służąca do tarcia bielizny prz
tatarka - gryka
trepy - obuwie ze skóry na drewnianych podeszwach
trusia - pieszczotliwie o króliku lub zastraszonej osobie.
tytka - torebka papierowa, kawałek papieru spiralnie zwinięty - opakowanie na cukierki
ufnal - gwóźdź służący do przybijania podków koniom; hufnal, podkowiak
wabik – krzew ozdobny, tawuła
wacha- nocny patrol mieszkańców mający ostrzegać przed niebezpieczeństwem.
waszta – warstwa snopów w sąsieku
wiecha - wieniec zatykany na dachu budującego się domu na znak, że budowa jest na ukończeniu.
zacierki - kluski siekane lub tarte, skubane, ale też kluski z utartych ziemniaków
Przesądy
Na terenie Miłkowic i okolicznych wsi istniały przesądy, które podobno miały moc sprawczą. Dyktowane były troską o pomyślność człowieka, miały ostrzegać przed niebezpieczeństwem i chronić przed złym losem.
 Czarny kot zwiastuje nieszczęście, gdy przebiegnie ci drogę odwróć się i pluń przez ramię.
 Nic nikomu nie dawaj i nie pożyczaj, gdy cieli się krowa. Możesz ponieść straty, a los cielaka będzie zagrożony.
 Sprzedając świniaka wywieź go poza granice gospodarstwa i dopiero dokonaj transakcji.
 Nie pożyczaj samca, gdy w klatce są małe króliczki. Miotowi grozi zagłada.
 Kobiecie, która ma „złą rękę” nie dawaj ablegry kwiatów, wszystkie rośliny ci poschną.
 Gdy w czasie pogrzebu pojawi się gdacząca kura niechybnie przywoła śmierć.
 Oberwanie grobu w czasie pochówku wskaże kierunek skąd przyjdzie następny kondukt.
 Siedzenie na rogu stołu grozi wczesnym wdowieństwem.
 Unikaj miejsca gdzie leży kot, siadaj tylko tam, gdzie umościł się pies.
 Kobieta w ciąży nie powinna kłamać, kraść – może udzielić się to dziecku, w czasie pożaru nie powinna dotykać swojego ciała, gdyż w tym miejscu dziecko będzie miało „ogień”, czyli czerwoną plamę

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja