Aniołczykowie
Ignacy Aniołczyk, dziadek Romana Kujawińskiego w 1936 roku odbywał służbę wojskową prawdopodobnie jako żołnierz KOP - Korpusu Ochrony Pogranicza. W 1939 roku został zmobilizowany w Kaliszu, 28 Pułk Strzelców Kaniowskich. Ranny w pierwszych dniach września w Topolach Królewskich koło Piątku, stracił lewą rękę.
Od lewej: Bronisław Bednarek mąż Genowefy siostry Ignacego, Czesław Aniołczyk -brat dziadka Ignacego, trzecia osoba nie została rozpoznana.
Osoby związane z rodziną Aniołczyków
Biskup Ireneusz Pękalski
związany z Miłkowicami przez miejsce urodzenia i zamieszkania swojej matki z d. Aniołczyk
Ireneusz Józef Pękalski – polski duchowny rzymskokatolicki, doktor prawa kanonicznego, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi w latach 1993–2000. Biskup Pomocniczy Archidiecezji Łódzkiej. Dewiza biskupia: Omnibus omnia (Wszystkim dla wszystkich). Urodzony: 09.03.1950, Tomaszów Mazowiecki; święcenia prezbiteratu: 02.06.1974; święcenia biskupie: 08.01.2000.
Informacja Romana Kujawińskiego
Siostra dziadka Ignacego została jako młoda dziewczyna wywieziona do Niemiec na przymusowe roboty (jak wielu innych mieszkańców Miłkowic i okolic). Tam poznała męża i po wojnie zamieszkali w Tomaszowie Mazowieckim. Mieli 3 dzieci, ich syn Ireneusz Pękalski 2 czerwca 1974 roku przyjął święcenia kapłańskie. W 2000 roku został Biskupem w Łodzi i jest do tej pory. Spędzał wakacje w Miłkowicach u siostry swojej mamy Genowefy Bednarek. W Miłkowicach bywał jako ksiądz i biskup. W 2004 roku udzielił ślubu w Miłkowicach Romanowi Kujawińskiemu i p. Ruszczyńskiej.
Julek Werecki, syn Andzi Aniołczyk, rok 1963. Ojciec chrzestny Romana Kujawińskiego.
"Nasi przodkowie" niezwykłe historie zwykłych ludzi – Ignacy Aniołczyk
Przesłała Małgorzata Kujawińska (z d. Ruszczyńska)
Syn p. Kujawińskich Jakub brał udział w projekcie pt. "Nasi przodkowie" niezwykłe historie zwykłych ludzi. Napisał wspomnienia o swoim pradziadku Ignacym Aniołczyku, który mieszkał na Zaspach Miłkowskich.
Anioł stróż
Ignacy Aniołczyk to postać prawdziwie nietuzinkowa, a historia jego życia mogłaby posłużyć na świetny scenariusz. Film, który by na jego podstawie powstał z całą pewnością bawiłby, wzruszał i trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny. Tak się składa, że dość dobrze znam historię Ignacego Aniołczyka – to mój pradziadek i po prostu muszę się nią z wami, drodzy czytelnicy, podzielić
W każdej rodzinie jest zawsze postać, którą się wspomina, opowiada i poszerza o niej pamięć. W mojej rodzinie taką osobą jest mój pradziadek Ignacy Aniołczyk, który urodził się on 11 października 1913r. w małej wiosce Miłkowice niedaleko Warty jako syn polskiego chłopa.
Rodzinne życie i służba w wojsku
W nagrodę za wzorową postawę w wojsku otrzymał możliwość wyjazdu do pracy w Niemczech,z której skorzystał. Po powrocie do kraju ożenił się z Marianną Deką. Było to w 1939 roku.
Z pieśnią na ustach
W czasie mobilizacji w sierpniu 1939 r. został powołany do 29 Pułku Strzelców Kaniowskich, który wchodził w skład 25 dywizji piechoty. Dowódcą pułku był podpułkownik Florian Gryl. Pułk był podzielony na 3 bataliony w każdym ok. 300 żołnierzy. Mój pradziadek trafił do I batalionu, którego baza znajdowała się w Szczypiornie koło Kalisza. Żołnierze wyruszali na wojnę z patriotyczną pieśnią na ustach
Błękitne rozwińmy sztandary,
Czas strząsnąć zwątpienia już pleśń.
Niech w sercach zagorze znicz wiary,
I gromka niech ozwie się pieśń.
Na bojowym szlaku
Pierwszym zadaniem bojowym 29. PSK wchodzącego w skład 25 dp była obrona przedmieść Kalisza i rozpoznanie tego terenu. Następnie pułk przemieścił się w rejon Uniejowa, gdzie w nocy z 6 na 7 września przeprawił się przez Wartę. Po przeprawię 9-10 września wziął on udział w bitwę nad Bzurą atakując na Łęczyce.
Punkt kulminacyjny
Mój pradziadek Ignacy był uczestnikiem tej największej bitwy kampanii wrześniowej. Bitwa nad Bzurą była walką krwawą i zaciekłą. Po obu stronach angażowała ponad pół miliona żołnierzy. Polski kontratak, mimo że zakończył się klęską Armii "Poznań" i "Pomorze”, odegrał ważną rolę w przebiegu całej kampanii wrześniowej. Niemiecki gen. Erich von Manstein, pisał: "Bitwa nad Bzurą stała się największą bitwą w zwarciu toczącej się kampanii polskiej, jej punktem kulminacyjnym, jeśli nie rozstrzygającym. Nie dorównuje rezultatom późniejszych kotłów mających miejsce w Rosji, ale do czasu kampanii rosyjskiej była największą bitwą stoczoną w okrążeniu".
Honorowe odznacznia
W trakcie wrześniowych walk kaliski 29 PSK utracił 35 oficerów poległych i rannych, 1220 szeregowych zabitych i rannych oraz 1600 zaginionych i wziętych do niewoli. Za męstwo na polu walki podczas kampanii wrześniowej 1939r. oficerom i żołnierzom 29 PSK przyznano 16 orderów Virtuti Militari. Mój dziadek za zasługi wojenne otrzymał następujące odznaczenia:
· Medal za udział w wojnie obronnej 1939r.
· Order Odrodzenia Polski Polonia Restiuta
Zaspał na wojnę
W czasie walk mojemu pradziadkowi przydarzyła się ciekawa, choć niekoniecznie wesoła historia, bo mógł zostać uznany za dezertera. Podczas odpoczynku pododdziału mój pradziadek po prostu ze zmęczenia zasnął. Żaden z jego kolegów nie obudził go. Nawet ładowniczy ckm-u wz.30, którego ów „śpioch” był operatorem również go zostawił.
Ranny, ale niepokonany
Niestety mój pradziadek już 10 września został ranny podczas walk w Topolach Królewskich koło Piątku, tracąc lewą rękę i lewe oko. Z tego powodu skończył się jego udział w kampanii wrześniowej. Ranny został przewieziony do niemieckiego szpitala polowego, gdzie przeszedł operację ratującą mu życie, a następnie został przetransportowany do szpitala w Łodzi, gdzie po zakończonym leczeniu został zwolniony do domu. Pradziadek miał duże szczęście ponieważ trafił w ręce Wermachtu, a nie Waffen SS przez co miał szanse przeżyć.
Nieoczekiwany sprzymierzeniec
Podczas trwania wojny wrócił do rodzinnej miejscowości, gdzie pracował jako stróż na moście w Miłkowicach na Warcie. Wiąże się z tym również ciekawa historia. Pewnego razu jadąc do pracy na rowerze mijał jadącego bryczką Niemca, który odwoził syna na pociąg na wojnę. Dziadek skłonił się, ale nie zdjął czapki, ponieważ miał tylko jedną rękę. Oburzony Niemiec zatrzymał się i zaczął bić dziadka batem. Na ten widok zareagował niemiecki inżynier, który wyrwał bat oprawcy i stanął w obronie dziadka, wyznaczając razy swojemu rodakowi. Powiedział również, że należy mieć szacunek do każdego człowieka, a tym bardziej żołnierza, który wrócił z wojny.
Wierny zasadom
Po wojnie dziadek kupił gospodarstwo, na którym pracował wraz z żoną i mimo swojej niepełnosprawności był świetnym rolnikiem, rybakiem i bardzo dobrze pływał. Pradziadek Ignac był człowiekiem z zasadami, o czym świadczy to, że nigdy nie zapisał się do komunistycznej organizacji ZBOWID, czyli Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, przez co nie otrzymywał należnej mu renty inwalidzkiej. Mało tego, co roku wzywany był na tzw. komisję, aby sprawdzić – mówiąc sarkastycznie – czy dziadek może nie odzyskał zdrowia i nie „odrosła mu ręka lub odzyskał wzrok”.
Dwóch inwalidów wojennych
Ciekawa jest również historia pradziadka i jego konia. Mianowicie miał on konia, który również był „inwalidą” wojennym, bo został postrzelony w nogę, przez co kulał. Koń był nieusłuchany, narowisty i uparty, podobnie jak mój dziadek i dlatego dobrze się rozumieli. Kiedy koń był na tyle stary, że nie mógł pracować na roli Ignacy postanowił go sprzedać. Gdy oddał go już w obce ręce i odbierał pieniądze w kasie usłyszał żałosne rżenie konia. Cofnął się, rzucił pieniądze na ladę, podszedł do konia i powiedział „Ty jesteś inwalida wojenny i ja inwalida wojenny, nie zostawię cię” i tym sposobem oboje wrócili do domu.
Powrót do pułku
Pod koniec lat 70., z powodu budowy zbiornika retencyjnego „Jeziorsko” dziadek wraz z żoną przeprowadził się do Kalisza. Zamieszkał w ówczesnej dzielnicy Szczypiornie w zakupionym mieszkaniu na ulicy 29 Pułku, nieopodal dawnego terenu jednostki 29 PSK. Zmarł 2 czerwca 1981r. i został pochowany na cmentarzu komunalnym w Kaliszu, gdzie w okresie międzywojennym znajdował się poligon garnizonu Kalisz.
Dobre układy z „górą”
Historię pradziadka Ignacego poznałem z opowiadań mojej babci, jego córki. Stał się on dla mnie wzorem i bohaterem. Moje pokolenie ma to szczęście, że żyje w wolnym kraju, który wywalczyli dla nas tacy patrioci jak mój dziadek, z którego jestem bardzo dumny.
Tytuł mojej historii jest nieprzypadkowy, uważam, że dziadek miał swojego anioła stróża, który nie raz ratował go z opresji, a wręcz uratował życie. Ponadto mój pradziadek nazywał się Aniołczyk, a mając takie nazwisko można liczyć na dobre układy z „górą”.
Autor:
prawnuk Jakub Kujawiński